Sasuke doskonale pamiętał dzień, w którym w pewnym sensie dostał drugą szansę.
Głośna muzyka dudniła w jego uszach, gdy wychodził ze szkoły. Lekko zamyślony ze spuszczoną głową przechodził przez jezdnię, zupełnie nieświadomy tego co za chwilę się stanie. A stało się wiele. I to zbyt dużo jak na jedno popołudnie.
Czuł jak ktoś go odepchnął do tyłu. Usiłował złapać równowagę, jednak po chwili runął na ziemię. Uniósł lekko wzrok do góry i dostrzegł na masce samochodu swoją przyjaciółkę. Haruno Sakura uratowała go przed wypadkiem. Spanikowany szybko wyjął słuchawki z uszu i szybko podbiegł do nieprzytomnej dziewczyny.
— Sakura? — powiedział cicho, chcąc usłyszeć z jej ust chociaż jedno słowo. Odetchnął z ulgą, gdy zorientował się, że oddycha.
Trzecia klasa gimnazjum nie była jednak wspaniała, jak mogło się wydawać.
Sasuke nie miał łatwo, ponieważ wkrótce musiał opuścić Konohę, a wraz z nią opuścić swoich przyjaciół. Ale kilka dni przed wyjazdem zrobił coś okropnego, czego z początku nie żałował. I nic go nie usprawiedliwi.
Każdy miał zrobić w grupie prezentację na wybrany temat z chemii. Sakura, Naruto i Sasuke prezentowali pod koniec lekcji, a Haruno Sakura przejęzyczyła się. I to okropnie. Aż dostała solidnych wypieków na twarzy. Klasa na przerwie zaczęła z niej żartować i ją wyśmiała. Różowowłosa miała bardzo słabą psychikę na takie rzeczy, więc najzwyczajniej w świecie się popłakała. Zaczęli jej coraz bardziej dokuczać, a gdy nauczyciel zainterweniował, rozeszli się jakby nigdy nic. Tylko Sasuke został. Wpatrywał się w jej zapłakane, zielone oczy. Sakura miała nadzieję, że podejdzie, pocieszy ją. Jednak nic takiego się nie stało.
Przeszedł obok niej, po drodze parskając śmiechem.
— Naprawdę, Haruno — zakpił. — Żeby palnąć taką głupotę. Idiotka.
Zabolało. I to cholernie.
Druga klasa liceum dla Uchihy również nie była taka łatwa.
Miał wrażenie, że coś w jego życiu się powtarza. Tylko tym razem to co się powtórzyło miało gorszy skutek. Itachi obiecał, że zabierze Sasuke do kina, w ramach prezentu urodzinowego. Jego rodzice tamtego dnia byli zapracowani, więc nie mieli czasu na święto swojego syna.
Po skończonym seansie wracali do domu, z uśmiechami na twarzy.
Było wtedy dosyć ciemno oraz upalnie, bo jakby nie patrzeć, było lato.
Szedł pierwsze, lekko zamyślony i nie usłyszał klaksonu nadjeżdżającego samochodu.
Po chwili znowu leciał do przodu, po czym upadł na kolana. Skończyło się to lekkimi zadrapaniami i siniakami. Nic poważnego.
Odwrócił się, chcąc się upewnić, że jego bratu nic się nie stało.
Jego serce zamarło na kilka chwili, by potem zabić ze zdwojoną siłą.
Wtedy zrozumiał czym Sakura ryzykowała kilka lat temu i jak bardzo źle ją potraktował.
Itachi był martwy.
ale rozchorowałam się i nie miałam siły poprawiać błędów
teraz nawet nie czuje się dobrze, ale sumienie nie dało mi spokojnie wchodzić na wattpada.
mam nadzieję, że mi wybaczycie xD
następny za tydzień, jeżeli wydobrzeję
- Tsu.